Gdybym miała w skrócie opisać miniony rok, użyłabym określeń: pracowity, nieprzewidywalny, pełen wyzwań. Ale powiedziałabym również, że bardzo udany. Nie zawsze było łatwo, ale w większości udało się zrealizować to, co zaplanowałam. Siadając do podsumowań cieszę się z założenia tego bloga, dziś czarno na białym mam dowód na zasadność mojej pisaniny, hehe. Zerknijmy zatem.
W sferze zawodowej był to czas nieustannych <tańców na piłce> i przygotowań do nowej formuły egzaminu dojrzałości (ach ten ustny polski, hehe). Było to również zmaganie się z dylematami organizacyjnymi i radość związana z <wielkim dniem>, w którym nastąpiło kolejne podsumowanie ogólnopolskiego konkursu, który wymyśliłam wraz z moją A. No jeszcze wymarzone studia podyplomowe. Rozpoczęte z wiarą, że warto w siebie inwestować, hehe.
W sferze prywatnej przyniósł nam mijający rok pierwsze od bardzo dawna wakacje :) Cudownie odpoczęliśmy od cywilizacji <wędrując lasami, górami> oraz jeżdżąc na rowerach. W końcu mieliśmy dla siebie wystarczająco dużo czasu. Niestety wakacje nie trwają wiecznie (szczególnie urlop Najlepszego Na Świecie Męża) i już we wrześniu Panicz przekroczył szkolne progi (jak się okazuje, była to jedna z lepszych decyzji, które podjęliśmy).
Udało nam się również wzbogacić nieco domową biblioteczkę. Zawsze dużo czytałam, a w ostatnich miesiącach ukształtowała się w końcu <top lista> moich ulubionych autorów z <Kubą> na czele, hehe. Również Panicz obrósł nieco w nowości książkowe. Jego faworytem nadal jest przesympatyczny wiking <Tappi>, czego wyraz dał przy organizacji swoich szóstych <urodzin>, hehe.
Za jeden z największych sukcesów poczytuje sobie jednak uporządkowanie mojej drugiej po pisaniu pasji- <szycia>. Zwykle moje mniej lub bardziej udane wytwory wrzucałam do folderu za zdjęciami na jednym z portali społecznościowych. Jakoś w połowie roku (a na pewno było juz ciepło), doszłam do wniosku, że potrzebuje osobnego miejsca, w którym będę się dzielić moimi radościami. I tak powstał projekt <Grubymi Nićmi SZyte>, dzięki któremu ja mam satysfakcję, a pewne grono osób weszło w posiadanie kolorowych efektów mojej pracy twórczej (<królisiów>, <toreb> i wielu innych, hehe). Nabywanie nie zawsze odbywało się droga kupna, ale to już zupełnie inna historia :)
I w końcu niniejszy blog. Namacalny dowód mojego szaleństwa, hehe. Początkowo towarzyszył mi wielki zapał, który stopniowo przeradzał się w przyzwyczajenie, które daje jednak sporo przyjemności. Z biegiem czasu wprowadzane były nowe etykiety, aby porządkować znajdujące się tu treści (wszak pomysły na wpisy mnożyły się i mnożyły, hehe). Kiedy w lutym pisałam pierwsze słowa nie sądziłam, że już na początku grudnia stuknie mi dziesięć tysięcy odsłon. Ktoś powie: to wcale nie jest dużo. Prawdopodobnie dla wielkich blogerów nie, ale dla skromnego belfra- owszem. Bardzo Wam dziękuję kochani za wytrwałość w śledzeniu moich poczynań i korzystając z okazji życzę równie udanego lub jeszcze lepszego nadchodzącego roku. Pamiętajcie, że to jaki będzie, zależy w dużej mierze od Was :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)