
Zaczęło się całkiem niewinnie. Umówiliśmy się na odwiedziny z rodzicami pewnego Uroczego Młodziana. Ponieważ, w miarę możliwości, staramy się obdarowywać niecodziennymi prezentami tym razem wymyśliłam, po konsultacji z Miśkiem Bobiśkiem, że uszyjemy królika. Sprawa nie wydawała się skomplikowana. Narysowałam projekt, Misiek zaakceptował i rozpoczęliśmy działanie.
Nie będę nikogo zanudzać dokładnym opisem etapów powstawania zwierzątka. Dość, że kiedy Miśka zobaczyła Tulisia natychmiast zaprotestowała, że nie odda. I tak została złożona obietnica, że wkrótce powstanie tylko i wyłącznie dla niej Królisia Baletnisia.
Już w trakcie ubierania tej uroczej dziewczynki uaktywnił się Misiek.
Mamo, czemu wszyscy mają swojego królika oprócz mnie? Ja też bym chciał.
Tym sposobem jednak, zamiast siedzieć i wymyślać złośliwy post obiecany Wyszczekanej Okularnicy (tak, tak, to o Tobie kochana) siedziałam i tworzyłam przytulnego gentlemana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)