Listopad to miesiąc eksperymentów. Już od jego pierwszych dni szukaliśmy dziedziny, w której moglibyśmy spróbować swoich sił. Były to o tyle trudne poszukiwania, że w sieci można znaleźć nieprzebraną liczbę propozycji, a nam zależało na czymś, co będzie można zrealizować z trzy- i siedmiolatkiem (nie dewastując mieszkania przy okazji).
Początkowo zachwyciły mnie doświadczenia optyczne. Są dość łatwe w przeprowadzeniu i dają spektakularne efekty. Później jednak doszłam do wniosku, że może warto zagłębić się w jeszcze inne rejony ekspery-mentalnej mapy. I tak dotarliśmy do książki <365 eksperymentów na każdy dzień roku>. No i zaczęło się.
Panicz zachłannie wertował kolejne strony, krzycząc co chwilę:
Takie zróbmy, albo takie. Zobaczy tylko, to jest ekstra.
Co tu kryć, wybór ogromny, a jedna propozycja ciekawsza od drugiej. Ostatecznie jednak postanowiliśmy (wspólnie) skoncentrować się na zjawiskach związanych z powietrzem. Być może pomyślicie: ale, ale, przecież powietrza nie widać. Owszem, nie widać, ale to przecież nie oznacza, że nie można z nim eksperymentować :D
Kącik Małego Badacza prezentuje : trzy odlotowe doświadczenia balonowe.
Pierwsza zabawa miała na celu udowodnienie, że butelka, choć pusta, jest wypełniona. W tym celu włożyliśmy do niej balon i próbowaliśmy go nadmuchać. Ponieważ wypełniona wydychanym powietrzem, gumowa kula szybko zatkała szyjkę butelki, nie udało nam się wtłoczyć do niej ani odrobiny gazu więcej (mówiąc krótko: balon nie osiągnął pełnej wielkość, ponieważ butelka była wypełniona powietrzem, a ono stawiało opór).
Kiedy jednak wsunęliśmy do butelki słomkę (tak, aby jeden z końców swobodnie wystawał ponad szyjkę), okazało się, że nadmuchanie balonu jest możliwe (zbędne powietrze mogło być odprowadzane, dzięki czemu balon mógł zwiększać objętość).
Do drugiego eksperymentu użyliśmy szklanej butelki, miski z ciepłą wodą i balonu. Pierwszym krokiem było wstawienie pustej butelki do lodówki (według wskazówek zawartych w książce, wystarczyłoby na godzinę, ale nasza butelka spędziła tam całą noc).
W dalszej części wlaliśmy do miski wodę (bardzo ciepłą, ale nie gorącą) i ostrożnie umieściliśmy pośrodku naczynia butelkę. Na szyjkę butelki założyliśmy balon (konieczne jest, aby dobrze przylegał).
Od tej chwili czekaliśmy, aż magia zadziała. Co się stało? Balon stopniowo zaczął wypełniać się. Dlaczego? Ponieważ zimne, ciężkie powietrze stopniowo ulegało ogrzaniu i unosiło się. Ciekawe, prawda :)
Najbardziej jednak Pisklętom spodobało się ostatnie doświadczenie. Wykorzystywało ono pęd powietrza i polegało na puszczaniu balonika po przygotowanym wcześniej torze.
Aby przygotować tor, rozciągnęliśmy wąską tasiemkę, z nawleczoną słomką, od klamki do krzesła (naprężyliśmy, aby luźno nie zwisała) . Następnie nadmuchiwaliśmy balon, mocowaliśmy za pomocą taśmy klejącej do słomki i puszczaliśmy. Wylatujące powietrze robiło całą resztę :) Nie muszę Was przekonywać, że kolejnym lotom nie było końca. Panienka wciąż powtarzała: jeszcze, jeszcze (myślałam, że Panicz zemdleje w końcu od ciągłego nadmuchiwania balonów, hehe).
Powiem szczerze, że uważam ten warsztat za bardzo udany. Pisklęta dowiedziały się kilku nowych rzeczy, doświadczyły namacalnie istnienia powietrza (choć początkowo nie sądziły, że powietrza można "dotknąć"). A ja wiem, że koniecznie musimy wzbogacić domową bibliotekę o książki z opisami eksperymentów. Bo będzie się działo :D
Powietrze zimne, powidtrze ogrzane, pęd powietrza... Asiu, czy Ty naprawdę jesteś polonistką, a moźe fizykiem ?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ciebie i Piskląt :)
Serdecznie dziękuję za pozdrowienia, przekażę :)
UsuńA jeśli chodzi o fizykę, no cóż. Rozwijam się dla moich dzieci :D
Bardzo fajne balonowe eksperymenty... Skorzystamy i też kiedyś zrobimy, bo do tej pory co jedynie je elektryzowałyśmy ;-)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńSuper ten wyscigowy balon:-)
OdpowiedzUsuńJuż po całej zabawie pomyślałam, że mogliśmy urządzać zawody w wyścigach na dwóch torach. Chyba jeszcze wrócę do tego tematu :)
UsuńAsiu, fajnie, że znalazłaś ciekawą książkę o eksperymentowaniu :) I nam się przyda. U nas też były czary z balonikiem. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKsiążka to podstawa :D Polecam w każdej sytuacji :)
UsuńBardzo fajnie spędziliście czas z doświadczeniami... a balonowa rakieta czadowa, muszę zrobić z moimi Smykami ;) pozdrawiamy :*
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że dziś (kilka dni po przeprowadzeniu doświadczeń), Panienka wzięła tatę za rękę i cierpliwie pokazywała na czym rzecz polega :D Znaczy, że się podobało :D
UsuńBalon na pierwszym planie, super pomysły :)
OdpowiedzUsuńBałam się, że uskuteczniając inne doświadczenia, zdewastujemy mieszkanie :D A tego byśmy nie chcieli :D
UsuńSzalone wyścigi odrzutowych balonów - to jest dopiero pomysł! Pomyślimy nad tym i u nas, choć boję się trochę, że dom mi rozniosą. Dzieci, nie balony :)
OdpowiedzUsuńDacie radę :D
UsuńDziś Adaś szalał z balonami! Dmuchał, puszczał, obślinione balony to dopiero frajda!
OdpowiedzUsuńObślinione balony, to czego nie lubię najbardziej :D Ale czego się nie robi dla dzieci?
UsuńBardzo u Was powietrznie :D Lubię posty, w których jest myśl przewodnia, choć sama po nas wiem, że to trudne i łatwiej jest popłynąć z prądem i wybierać najciekawsze, choć niekoniecznie związane ze sobą tematycznie ^_^
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie było łatwo wybrać, ale daliśmy radę :)
UsuńBardzo pomysłowe :)) Czekam na kolejne ciekawe posty i inspiracje! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, muszę niebawem go wykorzystać. Wielkimi krokami zbliża się rocznica ślubu moich rodziców, z tej okazji planuję sprawić im niespodziankę i organizuję dla nich przyjęcie niespodziankę. Wczoraj zamówiłam już przepiękny prezent balonowy składający się z balonów w kształcie cyfr, które formują się w datę upamiętniającą ślub moich kochanych rodziców.
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj wszedłem na ten blog. Ten blog naprawdę jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuń