Lubicie dostawać kartki z podróży? Ja, bardzo. Staram się też zaszczepić w Pisklętach potrzebę słania pozdrowień na specjalnie wybranych widokówkach (nie tylko z różnych wyjazdów, zachęcam również do składania w ten sposób życzeń świątecznych). A ponieważ ostatnio jestem na etapie omawiania z moimi licealistami tekstu "Kordiana" (który wszak podróżował bardzo dużo), doszłam do wniosku, że nasz romantyk pewnie też chciałby naskrobać kilka słów do swoich najbliższych. I tak, od myśli przez pocztówkę doszliśmy do motywu podróży.
W pierwszym etapie pracy przygotowaliśmy oś czasu z zaznaczonymi najważniejszymi wydarzeniami w życiu bohatera. Następnie nanieśliśmy na mapę Europy miejsca pobytu niepokornego wędrowca. I tu zaczęła się pierwsza część zabawy. Poprosiłam, aby uczniowie wylosowali miejsce, z którego, w imieniu Kordiana, prześlą kilka słów. Najważniejsze było, aby zamieszczony tekst wykorzystywał znajomość treści dramatu (więc nie można było napisać czegokolwiek i podpisać: "pozdrawiam, Kordian"). Trzeba było wejść w rolę, zastanowić się, co mógł czuć młody człowiek w określonej sytuacji i przelać to na papier.
Kiedy już powstały teksty pozdrowień dzieciaki wykonały rysunki, dzięki którym mogliśmy się zorientować, skąd je otrzymaliśmy. Kartki zostały dołączone do mapy i uzupełnione cytatami z tekstu lektury (uważam, że stanowią całkiem udaną całość).
Nie byłabym jednak sobą, gdyby na tym rozważania się zakończyły. Spokoju nie dawała mi jedna piosenka, uporczywie domagająca się analizy i interpretacji (dla poszukujących: był to utwór <Chodź ze mną> łódzkiego zespołu "Power of Trinity", polecam). Wsłuchałam się uważnie w tekst i EUREKA. Przecież te słowa wprost idealnie odzwierciedlają życie głównego bohatera "Kordiana". Z wydrukowanym tekstem i gotowym pomysłem udałam się na kolejną, podsumowującą omawianie dramatu lekcję.
W pierwszej kolejności przeczytaliśmy wspólnie tekst "Chodź ze mną". Następnie poprosiłam, aby moi uczniowie znaleźli fragmenty, które ich zdaniem odnoszą się do życia Kordiana. Zadanie to wykonali bardzo sprawnie i szybko, bez trudu uzasadniając własne zdanie (omówili nawet takie tropy, których wcześniej nie odkryłam, hura). Całość piosenki pocięliśmy i odpowiednie fragmenty wkleiliśmy w życiorys naszego bohatera (wykorzystaliśmy przygotowaną wcześniej oś czasu).
Dopiero w momencie, w którym jesteśmy teraz mogę powiedzieć, że dzieciaki wiedzą o co chodziło Słowackiemu. Przełożyli romantyczną akcję na współczesne realia. Odnieśli się do innego tekstu w kontekście wymagań lektury. Rewelacja. I niech mi ktoś powie, że młode pokolenie do niczego się nie nadaje!
No, no! Pięknie :). Jestem pod wrażeniem (ale w LO dalej nie chcę pracować :D).
OdpowiedzUsuńA ja lubię pracować w LO. W gimnazjum też, a i podstawówka od czasu do czasu jest miłą odmianą :D
UsuńTo musiały być fascynujące lekcj!. Pomysł jest wspaniały, Dzieciaki na pewno zapamiętają takie omawianie lektury. Gratuluję z całego serca :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję. Zawsze mówię, że równie ważne jak to, by uczniowie się nie nudzili jest to, by sam prowadzący nie przysypiał z nudów omawiając zagadnienie. Ja się nie nudziłam, mam nadzieję, że moje dzieci również nie :)
Usuń