6 marca 2014

Run to the hills

run to the hill

Czasem mam wrażenie,że stoję już zupełnie pod murem, którego przecież głową nie rozbiję. Rozmyślam nie o swoich problemach, szukam rozwiązań, które ostatecznie i tak trafiają do kosza, a na koniec okazuje się, że przemawia przeze mnie złośliwość i zła wola. WRRRRR. W takich chwilach włączam Iron Maiden i w myślach podśpiewuję z wokalistą: run to the hills...
Tak się porobiło.

Gdyby ktoś zapytał mnie, co jest najtrudniejsze w pracy wychowawcy, powiedziałabym, że dwie rzeczy: rozmowy z rodzicami (nieuniknione i nie zawsze przyjemne, ale przecież nie o przyjemne tu chodzi) i lekceważenie wkładanego zaangażowania. 

Nie wiem, czy wszyscy tak mają, ale myślę, że każdy lubi kiedy jego wysiłki nie idą na marne. A tymczasem w odniesieniu do niektórych jednostek ma się wrażenie, że im bardziej się staramy, tym gorszy osiągamy efekt. Ech. wniosek prosty, należy odpuścić (co też radzą bardziej doświadczone koleżanki). Bo po prostu czasem nie da się nic więcej zrobić.

Mam nadzieję, że to dzisiejsze narzekanie to tylko jakieś przesilenie. Przyjdzie wiosna, pokaże się słonko i od razu zrobi się lepiej. Tymczasem idę słuchać Run to the hills.
wasz belfer


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger