Tak własnie dzieje się w przypadku małego Szymka, do którego przybywa pewnego dnia Hubek. Hubek jest, rzecz jasna, nudzimisiem i ogromnie się cieszy, że w końcu dostał szansę spotkania z prawdziwym dzieckiem. Radość spowodowana jest po pierwsze chęcią przeżycia przygody, a po drugie zawsze, kiedy dziecko się nudzi, w Nudzimisiowie pojawia się chmurka, z której może spaść deszcz (a od dawna żaden z nudzimisiów takiego zjawiska nie doświadczył). Bohaterowie przeżywają wspólnie kilka przygód, w trakcie których poznajemy zarówno rodzinę chłopca, jak i przyjaciół stworka.
W Zakręconym Domu pojawił się na razie jeden tom tych ciepłych opowiadań, ale z zamknięciem ostatniej strony książeczki Panicz stanowczo oznajmił, że na szczęście jest jeszcze dużo innych. I rzeczywiście. Powstało wiele części nudzimisiowych przygód i mam wrażenie, że zaraz za ulubionym wikingiem Tappim, na stałe zagoszczą podczas naszych wieczornych czytanek. Co na urzekło? Obok pozytywnej treści znaleźliśmy w książce piękne ilustracje (co nie pozostaje bez znaczenia, kiedy nasze audytorium stanowi siedmio- i dwulatek, hehe).
Fajny post. U mnie na szczęście Eryk jeszcze nie zna tych słów ;) ale zdaje sobie sprawę że już wkrótce może się to pojawić i u nas :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Nawet jeśli dzieci się nie nudzą, warto z nimi czytać :)
OdpowiedzUsuń