Na tapecie znów zdanie pojedyncze. Rozbieraliśmy je na czynniki pierwsze już na tyle sposobów, że zaczęłam się zastanawiać, co by tu jeszcze zrobić, żeby nie było nudno (nuda jest najgorsza i dlatego mówimy jej: precz! hehe). Chodziliśmy już po korytarzu w poszukiwaniu zaginionych części i budowaliśmy wykresy z własnych ciał (no, może nie dosłownie, każdy był "jakimś" wyrazem i musiał znaleźć swoje miejsce, ot co). Tym razem postawiłam znów na klocki (o naszych klockowych przygodach przeczytacie choćby <tu> ).
Pomyślałam sobie tak: co by było, gdybym poprosiła o zbudowanie modelu zdania? Skoro można dotknąć modelu atomu, to może można dotknąć podmiotu i orzeczenia? I tak też zrobiliśmy. Na początku lekcji wyjaśniłam, które klocki mają jakie zadanie (poczwórne były najważniejsze- to podmiot i orzeczenie; potrójne były uzupełnieniem tych ważniejszych-to przydawka, dopełnienie i okolicznik; wreszcie podwójne- te były przydawkami określającymi dopełnienia). Następnie poprosiłam, aby klasa podzieliła się na zespoły i każdy zespół wylosował zdanie do zbudowania (w ruch poszły żółtka z jajek- niespodzianek, o których przeczytacie <tu> ). Każdą "budowlę" omawialiśmy i zespół mógł wylosować nowe wypowiedzenie.
Kolejnym elementem lekcji było wymyślanie zdań pod podany schemat. Znów drogą losowania grupy zdobywały wytyczne. Tym razem zamiast wyrazów otrzymywali rysunek przedstawiający kolejno ułożone elementy, z którymi mieli wymyślić zdanie (mówiąc krótko, układ klocków, które należy wykorzystać). Żeby jednak nie było tak, że tylko łączymy klocki i nic więcej z tego nie wynika, wykresy wszystkich zdań w postaci "drzewek" (jak to mówią dzieciaki) zostały wrysowane do zeszytów.
Ciekawy pomysł. Tego jeszcze nie widziałam. :)
OdpowiedzUsuńA już są nowe pomysły na wykorzystanie klocków :D
OdpowiedzUsuń