<źródło> |
Otóż, jadąc spokojnie do pracy, a zarazem miejsca odbierania przez Panicza nauki, mieliśmy szczęście trafić na autobus, w którym działała mobilna telewizja. Programy nadawane w odbiorniku przykuły uwagę dziecięcia, więc Belfer spokojnie mógł się oddać rozmyślaniu o bliżej niesprecyzowanych zagadnieniach (ot, tak dla przyjemności). Stan ten nie trwał jednak długo, ponieważ belfrowy syn jest entuzjastą gotowania (a nawet zmywania, hehe), a na ekranie pojawił się szybki kurs sztuki kulinarnej. Tym sposobem właśnie ostatnimi czasy skosztowaliśmy kurczaka w pomarańczach. Pachniał bosko, wyglądał wspaniale i smakował ... jak kurczak, hehe. Ale spróbowaliśmy i latorośl była zachwycona, że jej pomysł na obiad został zrealizowany (może faktycznie zajmie się w przyszłości gastronomią, kto wie).
Gdybyście mieli ochotę pobawić się w kuchni i podjąć wyzwanie, podaję przepis:
*pałki kurczaka (marynowane przez około trzy godziny w lodówce- marynata dowolna, jaką lubicie, hehe, u nas niewielka ilość miodu zmieszana z czosnkiem, odrobiną soli, pieprzem i olejem);
*dorodna pomarańcza.
Całość piekliśmy przez około godzinę w piekarniku z termoobiegiem, nagrzanym do 180 stopni. Początkowo mięso było przykryte, po upływie czterdziestu minut odkryliśmy, aby skórka była chrupiąca. Podaliśmy z ziemniakami (pierwotnie serwowano ryż, ale Panicz go nie lubi, ech).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)