16 sierpnia 2015

O jak... olimpiada sportów ogrodowych


Lubimy aktywnie spędzać czas. Tak się szczęśliwie złożyło, że pomimo tego, iż mieszkamy w blokowisku, to mamy do dyspozycji całkiem spore podwórko (choć wolę mówić o nim: ogród, bo sąsiedzi bardzo dbają o imponujący wygląd kwiatów i krzewów, aż miło popatrzeć). Dlaczego by nie skorzystać z danej możliwości i nie spędzać czasu na wolnym powietrzu?




Aby nie było nudno (bo wtedy głupotki przychodzą do głowy), zaproponowaliśmy ostatnio dzieciom Olimpiadę Sportów Ogrodowych. Poprosiliśmy, aby rozejrzeli się w pokoju i wymyślili konkurencje sportowe z wykorzystaniem przedmiotów zabranych z domu. Na co się zdecydowali? Otóż, w zawodach uczestniczyły: hula-hop, drewniane rakietki (takie do plażowych rozgrywek), małe, piankowe piłki, miska, woreczki gimnastyczne, dziecięcy zestaw do gry w bule i mała piłka do rugby. Zabawa była przednia :) Do tego wszystkiego mama (czyli ja) wykonała medale. A wierzcie lub nie, ale wszyscy na nie zasłużyli, hehe.

Dzieciaki (dwoje Piskląt i trzecie "pożyczone") sprawdziły się w konkurencjach:

- rzut woreczkiem do celu,
- toczenie koła patykiem,
- przerzucanie piłki przez obręcz,
- odbijanie piankowej piłeczki,
- kręcenie hula-hop na ręce (okazało się, że to było bardzo trudne),
- bieganie wokół klombu (chyba ulubiona przez wszystkie dzieci),
- bule.

Zgrzaliśmy się, zmęczyliśmy, ale było cudnie (oczywiście w zmaganiach uczestniczyli wszyscy, nie wyłączając dorosłych, hehe). Na koniec wszystkie dzieci otrzymały medale za dobrą zabawę, zaangażowanie i przestrzeganie zasad fair play (warto o nich przypominać w trakcie). Przy okazji mieliśmy szansę porozmawiać o tym, że nie musimy być we wszystkim najlepsi. Różnimy się i każdy z nas ma różne talenty, więc w różnych dyscyplinach będzie wieść prym (tak często rodzice o tym zapominają, a szkoda).

O i tak minęło całe przedpołudnie. Kto by pomyślał?







2 komentarze:

  1. Takie Olimpiady są świetne, stosuję ten patent w mojej klasie. Jeżeli można chętnie się podzielę moim patentem na medale: kupuję trzy paczki ciastek Łakotki, jedne obowiązkowo kakaowe - to są medale brązowe, złote to najczęściej zwykłe z cukrem, a srebrne owijam folią aluminiową. Do tego trzy kolory kordonka - zapas starczy na długo i mamy świetne, pyszne medale:)
    Belfer pozdrawia Belfra :)
    PS Świetne pomysły na różne zajęcia! Przeglądam sukcesywnie archiwum i już wiem, że niektóre pomysły chętnie bym wykorzystała. Można?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mi bardzo miło :D
      PS Patent z medalami bardzo dobry. Tym razem jednak zależało mi na tym, aby wszyscy wygrali :D

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger