8 sierpnia 2015

K jak... kryzysowe korale


Do obiadu zostało dosłownie dziesięć minut. Pan M. właśnie będzie wrzucał makaron na wrzątek, aż tu nagle Jaśnie Panienka (2,5 roku), obudzona z południowej drzemki, wkracza do kuchni z dzikim niemal wrzaskiem. I żąda otrzymania swojej porcji klusek, natychmiast. Mała rączka sięga do rozpakowanej paczki i podbiera surowy jeszcze składnik obiadu. Cóż tu zrobić, zachodzimy w głowę. I wtedy spada na mnie pomysł ograny, ale jedyny możliwy do zrealizowania tu i teraz. Korale!


Delikatnie zagaduję młodą damę, czy zamiast ryczeć, jak dzikie zwierzę, nie miałaby ochoty zrobić dla siebie nowych korali. Z penne, które właśnie podebrała tacie. Kiedy doszłam do momentu malowania ozdoby farbami, na twarzy dziecięcia pojawił się uśmiech zadowolenia. Uff. Kryzys zażegnany :D 

W czasie, pozostałym do serwowania dania, zdążyłyśmy pokryć wszystkie przeznaczone do nawleczenia kluchy warstwą plakatowej farby (kolory dobrane zgodnie z życzeniem Jaśnie Panienki). Większość pracy wykonała córka sama, ale detale pozwoliłam sobie domalować osobiście (dużo tego nie było). Prace wstępne ukończyłyśmy sprawnie, odłożyłyśmy mokre elementy do wyschnięcia, a same przystąpiłyśmy do konsumpcji :D


Już po około godzinie okazało się, że nasz kolorowy makaron jest suchy i można przejść do nawlekania. Panienka wykazała się przy tej czynności godną podziwu cierpliwością i determinacją ("nie pomagaj mi, mamo!"). Ostatecznie naszyjnik został ukończony, a efekt więcej niż zadowalający. Myślę tylko, że dla większej trwałości nałożonych barwników, warto pomalować całość choćby bezbarwnym lakierem do paznokci lub lakierem do włosów (oba sposoby sprawdzone przy innych projektach). Nie będzie brudzić ubrań na wypadek kontaktu z wilgocią.

I tak, zupełnie nieoczekiwanie, zamiast makaron zjeść, wykonaliśmy piękne, makaronowe korale :D

PS Tu znajdziecie link do naszego filmiku :) 




2 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger