1 grudnia 2015

W sieci Balladyny

w sieci Balladyny

Bywają takie dni, kiedy najchętniej wsadziłabym moich gimnazjalistów w rakietę i wysłała w kosmos. Są też na szczęście takie, kiedy zaszczytem dla mnie jest z nimi pracować. Ostatnie zajęcia zdecydowanie należą do tych drugich.


Otóż, omawiamy "Balladynę". Jak na dramat romantyczny przystało akcja jest wartka, główna bohaterka wyrazista, a krew leje się strumieniami (zaraz, zaraz, to raczej u Szekspira, niż u Słowackiego takie rzeczy, hehe). I tak sobie siedzimy i rekonstruujemy wydarzenia krok po kroku, aż tu nagle z sali pada komentarz:

Przecież to taka uboga wersja "Gry o tron".
Hmm. Nie zastanawiałam się wcześniej nad takim aspektem krwawego romansu stworzonego przez jednego z narodowych wieszczów (może dlatego, że saga pana Martina nie przypadła mi specjalnie do gustu o czy przeczytacie <tu> ). Może warto pociągnąć wątek? Myślę sobie: dobrze cwaniaczku, opowiesz nam o tym na jutrzejszej lekcji, przygotuj się, proszę.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu (głupia ja, przecież oni zawsze przygotowują to, co ich interesuje), miłośnik "Pieśni Ognia i Lodu" zastanowił się i zaprezentował następujące zestawienie postaci:

Balladyna w charterze Cersei Lannister (obie pragnęły za wszelką cenę władzy i dążyły do niej nie przebierając w środkach).

Alina jako Ed Stark (czystość, niewinność, umiłowanie rodziny; mogli zdobyć wielką władzę, ale zginęli zbyt wcześnie i niesprawiedliwie).

Goplana to Joffrey Lanister (ze względu na urażoną dumę i dbałość wyłącznie o własne interesy wyrządza krzywdę niewinnym ludziom).

Kirkor byłby Robertem Baratheon (poczciwy człowiek zamieszany w bezsensowne rozgrywki, wykorzystany przez żonę dla zdobycia władzy).

Zagospodarował też kilka pomniejszych, ale z wrażenia nie zapamiętałam kto miałby być kim :D 

No i jak? Zgadzacie się? Mnie nieco zamurowało, ale po chwili zastanowienie przyznałam dziecięciu rację. Motywacja bohaterów się zgadzała, czyny stanowiły odzwierciedlenie cech charakteru, brawo!  Należy się szacunek za samodzielne myślenie i dobra ocena za dodatkową pracę (bezbłędnie wykonaną).

Abyśmy jednak nie stracili z oczu głównego przedmiotu naszych rozmyślań, na koniec stworzyliśmy sieć powiązań pomiędzy famme fatale, a pozostałymi bohaterami z malinowej intrygi. Można? Można. Niemniej obiecuję uroczyście nie obrażać się na autorów czytanych w kręgach młodzieńczych i łaskawszym okiem spoglądać na niekochane do dziś tomy. Jak widać, tak tkwi klucz to dialogu o literaturze.

2 komentarze:

  1. *Robert Baratheon ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, święta prawda. Wpadłam w pułapkę skrótu myślowego :) Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger