6 kwietnia 2014

No ładne rzeczy


Ci którzy mnie choć trochę znają wiedzą, że lubię samodzielnie wykonywać prezenty. Z różnych okazji, różnymi technikami. Ten wpis jednak poświęcę biżuterii. Sama niemal jej nie noszę (nie licząc kolczyków i obrączki, rzecz jasna), co przecież nie oznacza, że nie może się podobać :)


Poszukując niebanalnych ozdób, początkowo dla siebie, wszak i ja czasem muszę ubrać się "elegancko", wpadłam w sieci na sutasz. Dla niewtajemniczonych, to technika haftu przestrzennego. Dawniej stosowana była głównie do wykańczania brzegów ubrań, dziś istnieje samodzielnie jako technika wykonywania ozdób. W czasie, kiedy tego typu błyskotki były mi potrzebne, nie miałam możliwości wykonać ich własnoręcznie. Skończyło się na zakupieniu zestawu pod kolor sukienki weselnej i pożyczeniu przepięknych kolczyków od jednej miłej Bemolki, dorosłej córki mojej koleżanki (która to zresztą, koleżanka, nie córka, twierdzi, że w życiu nie założyłaby czegoś takiego, bo wygląda strasznie babciowo, hehe), do sukienki poprawinowej.

Wkrótce jednak były święta, a w święta urodziny obchodzi moja Mami. Pomyślałam sobie, czemu nie? Przecież mogę zrobić dla niej jakiś mały komplecik. Zamówiłam koraliki, pooglądałam różności na stosownych stronach tematycznych i TADAN, powstały moje pierwsze sutaszowe dziełka. Przy ich produkcji nie kierowałam się żadnym konkretnym wzorem. Skomponowałam koraliki tak, jak podpowiedziała mi wyobraźnia.

Spodobały się takie ozdóbki mojej Jedynej i Niepowtarzalnej Siostrze, więc obiecałam, że i dla niej coś wymyślę. Tym razem miała wzorować się na znalezionych przez nią biżutkach. I to już było trudne. Przekonałam się, że czasem dużo łatwiej wymyślić coś samemu i mieć swobodę w kreowaniu, niż odwzorowywać coś, co już istnieje. Szybko okazało się, że posiadane przez mnie elementy mają niedokładnie takie rozmiary jak trzeba, w związku z tym całość osiągnie inny efekt. No cóż. Nie poddałam się jednak i powstał kolejny zestaw. Podobnie jak pierwszy zawierał kolczyki, ale zamiast przywieszki miał bransoletkę. 

Po wykonaniu wszystkich tych drobiazgów wnioski mam dwa:
1. na pewno nie są to jedyne zestawy, jakie wykonam, ale z braku czasu chwilo muszę na nich poprzestać;
2. (łączący się z pierwszym) ponieważ wykonanie takich błyskotek zajmuje sporo czasu, potrzebna będzie naprawdę duża okazja, abym znów siadała do nawlekania koralików (jedna taka rysuje się już na horyzoncie,hehe).
wasz belfer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger