<źródło> |
Co najsmutniejsze: czasem młodzi ludzie nawet nie wiedzą ile nie wiedzą. Słynne jest już pytanie (które, nota bene, pozostało bez odpowiedzi, bo stwierdzenie: "czy to, że mieszkam na wsi znaczy, że muszę wiedzieć" raczej się nie liczy):
Kiedy dojrzewa zboże?
Pomyślicie pewnie: co to ma wspólnego z literaturą? Ano ma. Trzeba to wiedzieć, choćby po to, aby umieć odnieść się do czasu określonego przez to dojrzewanie właśnie. No nic. Może rzeczywiście za dużo wymagamy, ech.
Inna historia. Zdarzyło się tak, że powierzono mi prowadzenie zajęć dla grupy, która wybrała rozszerzony polski. I cóż mówi dziewczę z tej grupy nie przeczytawszy lektury:
"To było takie długie, nie dałam rady. Ale przeczytałam opracowanie."
I mowa tu nie o "Trylogii" Sienkiewicza (tego sama bym nie zniosła), ale o "Zdążyć przed Panem Bogiem" (jakieś osiemdziesiąt do stu stron, zależnie od wydania). Oszaleć można. Że o środkach artystycznego wyrazu nie wspomnę. Epitety to jeszcze, ale reszta. Po co nam to? Nigdy w życiu do tego nie wrócimy. I na nic moje tłumaczenie, że człowiek, który chce być uznawany za wykształconego powinien po trosze znać się również na takich rzeczach (choćby po to, żeby wiedzieć, co to jest przysłówek, że to taka część mowy niby).
Żałuję, że nasi maturzyści nie zdają egzaminów z uroku osobistego i kultury własnej. Te, jestem o tym głęboko przekonana, zdaliby śpiewająco. A resztę? Pożyjemy, zobaczymy. Niemniej jednak życzę wszystkim abiturientom (znaczy absolwentom szkół średnich) POWODZENIA. Dajcie z siebie wszystko kochani.
Na zakończenie krótka refleksja na przyszłość. Cieszę się, że w ten rok jest ostatnim, kiedy maturzyści sprawdzani są z umiejętności recytacji, a nie wiedzy. Mowa oczywiście o nieszczęsnej prezentacji na ustnej części egzaminu z języka polskiego. Od przyszłej sesji- zmiana. JUUPII!!! Oby korzystna (z mojego punktu widzenia bardzo). Choć już dziś drugoklasiści mówią: to niesprawiedliwe, oni mieli łatwiej. Nikt nie patrzy na to, że my (w sensie ja i moi rówieśnicy) mieliśmy dużo trudniej (wcale tak nie myśleliśmy, po prostu losowaliśmy trzy pytania i odpowiadaliśmy na nie, ot, tyle).
Poza wszystkim, czy nie uważacie, że dorosłość zaczyna się nie tam, gdzie kończy się szkoła, ale tam, gdzie zaczyna się samodzielne życie (w niektórych przypadkach mam wrażenie, że tak około czterdziestki, hehe). Też tak myślicie?
PS W tle sowy na szczęści przygotowane dla tegorocznych maturzystów przez zaprzyjaźnione (przynajmniej ze mną, hehe) Feelsowe. Polecam :)
ooo sówki od Feelsowe :) lubię!
OdpowiedzUsuńDorosłość... trudny temat, dorosłość zaczyna się wtedy, gdy czujesz się dorosły, przyjmujesz życie takim, jakim jest, ze wszystkimi wadami i zaletami, gdy nie oczekujesz od życia czegoś, czego dostać nie możesz... Dorosłość polega na akceptacji i zrozumieniu, siebie, najbliższych i swojego życia :)
ja to się boje :(
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń