Od pewnego czasu na drzwiach mojej pracowni zawieszam "uśmieszki do wzięcia". No wiecie, coś na zasadzie ogłoszenia, w którym zamiast numeru telefonu, który można oderwać i włożyć do kieszeni, odrywa się uśmiech.
Po co to robię? Ponieważ uznałam, że stanowczo brakuje miłych akcentów w naszym szkolnym otoczeniu. Idzie jesień, miewamy zmienne nastroje, więc warto popracować nad tym, aby nie dopadła nas chandra :)
Poza tym pomyślcie sami: idziecie korytarzem, nagle dostrzegacie niespodziewanie sympatyczny gest i dzień od razu staje się lepszy.
Uczniowie już żartują, że powinnam zostać trenerem personalnym, tak dbam o ich poczucie własnej wartości i dobre samopoczucie (rozmawialiśmy też o tym, w czym czują się najlepsi i okazało się, że każdy znalazł przynajmniej jedną taką dziedzinę życia, w której czuje się wyjątkowo i pewnie). Może coś w tym jest. Póki co jednak, poprzestanę na rozdawaniu dobrego humoru. W nadchodzącym czasie bardzo się przyda.
Widziałam takie "karteczki" setki razy w internecie, ale pierwszy raz spotykam się z tym, żeby ktoś rzeczywiście coś takiego powiesił np. przed swoją pracownią. :-) Gratuluję odwagi, pomysłowości i dobrego humoru. Tak trzymać! :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO razu łatwiej patrzy się na świat :D
UsuńPozdrawiam.
Zdecydowanie! Z uśmiechem jest w życiu o wiele łatwiej. Dlatego codziennie daję przykład mojemu dziecku. Nawet jeśli ekspedientka w Biedronce ma inne zdanie i zastanawia się do jakiego rodzaju wariatów nas zakwalifikować ;))
OdpowiedzUsuńSą chwile, w których muszę sobie o tym mocno przypominać :)
UsuńUwielbiam sympatyczne gesty czynione w stronę innych, oby więcej takich pozytywnych dusz było wokoło :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa kiedyś w pracy miałam coś podobnego tyle, że zamiast uśmieszków były dobre słowa, typu jak cierpliwość, spokój, opanowanie, uśmiech i brałaś to czego potrzebowałaś.
OdpowiedzUsuńI to będzie mój kolejny krok :D
Usuń