Miał być całkiem fajny warsztat. Kasztanowy, astronomiczny. Miał być, ale... Dzieci ostatnio były mocno "pociągające", a i pogoda nie rozpieszczała specjalnie. Termin publikacje zbliżał się jednak wielkimi krokami i trzeba było coś przedsięwziąć, aby z zadania się wywiązać. I tak oto przyszło mi na myśl, by wykorzystać kostki.
Nie będą to jednak zwyczajne sześciany, jakie znacie z wszelkiego rodzaju gier planszowych (i zdjęć, na których Panicz ćwiczy dodawanie, hehe). Tym razem pokusiliśmy się o wykorzystanie brył "specjalnego przeznaczenia". Co w nich wyjątkowego? Są trzy. Każda jest inna. I gwarantują dobrą zabawę :)
Na pierwszej kostce umieściliśmy figury geometryczne: kwadrat, koło, trójkąt, prostokąt, elipsę i trapez. Na drugiej kolory: niebieski, zielony, żółty, pomarańczowy, czerwony i czarny (tak, wiem, czarny to nie kolor). Na trzeciej zaś zapisaliśmy trzy litery: P (prawa), L (lewa), S (środek).
Zadanie jest dość proste, a jednak nieco skomplikowane (nie myślcie, że jestem wariatką, chociaż zaraz, może właśnie jestem, hehe). Należy rzucić dziesięć razy wszystkimi kostkami. Po każdym rzucie wylosowaną figurę rysujemy na kartce. Nie może to być jednak dowolna kompozycja, to musi być KOSMOS.
Bardzo szybko okazało się, że dziesięć rzutów to trochę za mało dla mojego Panicza (będziemy pracować nad planowaniem zagospodarowania przestrzeni, choć uważam, że poradził sobie bardzo dobrze) i na koniec ćwiczenia dorysowywaliśmy brakujące elementy (ale tylko trzy).
Za co uwielbiam KOSMICZNE KOSTKI? Za to, że utrwalają kierunki w schemacie własnego ciała (wcale nie jest takie oczywiste, że prawa to prawa, a lewa to lewa, dobrze, że środek nie przysparzał problemów, hehe). I jeszcze za to, że zmuszają do planowania przestrzeni i przewidywania kolejnych ruchów. Najbardziej jednak za to, że pobudzą wyobraźnie i rozwijają kreatywność.
I wiecie co? Zabieram je do szkoły, tam też lubimy dobrze się bawić :)
I wiecie co? Zabieram je do szkoły, tam też lubimy dobrze się bawić :)
PS Gdybyście chcieli zobaczyć, jaki Układ Słoneczny przygotowaliśmy latem, przy okazji innego warsztatu, to znajdziecie go <tu>
No no, bardzo prosto, a jakże kreatywnie i twórczo. Bardzo, bardzo mi się podoba ten pomysł i muszę sobie go gdzieś zanotować czy ukryć do późniejszego wykorzystania. Czasem takie koncepty na ostatnią chwilę bywają najbardziej pomysłowe i ciekawe :)
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię działać na ostatnią chwilę, ale okazuje się, że takie szalone, choć proste pomysły są najlepsze :)
UsuńOj tam oj tam, sama też nie lubię działać na ostatnią chwilę, a jakoś tak często wychodzi, że brak mi czasu i się wszystko przy końcu terminu kumuluje. To też ma swój urok :P
UsuńJak zwykle – pomysłowo. I o to chodzi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńŚwietne te kostki! Też je zabiorę do szkoły. W pierwszej klasie będą niezastąpione, ale myślę, że już w tym roku wykorzystam je z moimi trzecioklasistami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam nawet ze starszymi. Dyslektycy miewają trudności z orientacją w przestrzeni i narysować to jedno, a opisać później rysunek to drugie (jak się okazuje ćwiczenie wszechstronnie rozwijające dobre dla dzieciaków w każdym wieku).
UsuńNawet mi nie mówcie dziewczyny, Ostatnia Chwila to moje drugie i trzecie imię. Bardzo dobry pomysł z kostkami, myślę sobie, że akurat odpowiedni dla Precla. Ukradnę (ekhem... pożyczę) go sobie niedługo. Dobra robota!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pożyczaj, na zdrowie :D
UsuńŚwietny pomysł z kostkami! a czarny to nie kolor? :D
OdpowiedzUsuńOtóż, okazuje się, że czarny i biały to mieszaniny barw. Nie kolory :D
UsuńDziękuję i również pozdrawiam.
Swietny pomysl!!! Kostki sa rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńU nas również miało być inaczej, starsza dwójka odmówiła współpracy, a najmłodsza buja w obłokach nie w gwiazdach ;)
OdpowiedzUsuńp.s. kostki super :)
UsuńTak to właśnie z dziećmi bywa :) Dziękuję.
UsuńŚwietny pomysł na zabawę utrwalającą orientację. Kradnę :)
OdpowiedzUsuńPolecam się :)
Usuń