7 października 2015

Czego Jaś się nie nauczy...

Zakręcony belfer

Taka sytuacja. Jak co rano jedziemy z Paniczem do szkoły środkami komunikacji miejskiej. Na jednym z kolejnych przystanków wsiada młoda mama z dzieckiem w wózku. Kupuje w automacie bilet i chowa go do kieszeni w kurtce. Nie kasuje. Droga przebiega harmonijnie, nie ma specjalnego tłoku. Tuż przed końcem trasy wsiadają dwie niepozorne postaci. Drzwi zamykają się, a równocześnie padają słowa: 
Dzień dobry, proszę przygotować bilety do kontroli.
Matka Polka, która nie zdążyła się w porę zorientować w sytuacji, zastyga w pół ruchu pomiędzy wózkiem a kasownikiem. Uprzejmy kontroler, nie doczekawszy się ważnego biletu, prosi o dowód osobisty. I tu zaczyna się właściwa scena. W Matkę Polkę jakby piorun strzelił. Zaczyna wykrzykiwać na cały głos, że przecież jeden przystanek może przejechać (! cóż za hipokryzja). I jak miała wózek puścić, żeby skasować bilet (choć kasownik miała na wyciągnięcie ręki)? A poza tym : "mógłby się Pan zająć uczciwą pracą, a nie bilety sprawdzać (znaczy jaką?!)". Natychmiast zyskała oczywiście grupę wsparcia w podróżujących z nami emerytach. Jatka na całego.

Pewnie powiecie:
Dzień, jak co dzień. Nie ma się czym ekscytować.
Pewnie macie rację. Zastanawiam się tylko, jaką lekcję odebrał maluch siedzący w wózku? Czego się nauczył? Że krzycząc wystarczająco głośno można wmówić innym, że czarne jest białe i na odwrót? Że można bezkarnie obrażać tylko dlatego, że rzetelnie wykonują swoją pracę? Czy w końcu, że można dowolnie manipulować faktami, aby osiągnąć cel?

Nie jestem idealna. Popełniam błędy. Robię głupstwa. W odróżnieniu jednak od tej przypadkowo spotkanej matki, potrafię się do nich przyznać i ponieść konsekwencję. Bo na tym polega dorosłość. I tego chcę nauczyć moje dzieci. 
Zakręcony belfer

8 komentarzy:

  1. Pewnie maluch- skoro siedział w wózku- był jeszcze za mały na te wnioski ;) Ale idę o zakład, że mama w takiej furii go zaskoczyła, wystraszyła, a jej emocje prędzej czy później "odbił"- czyli zachował się tak samo, tylko wówczas okazał być po prostu niegrzecznym dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście młodzieniec być może nie zrozumiał całej sytuacji, ale nadejdzie dzień, że zrozumie. Czy będzie wtedy wiedział, jak należy się zachować?

      Usuń
  2. Oj ...tupeciara jakich wiele. Szlag człowieka na takich trafia ale w łeb takiej nie palniesz choć ręka aż sama się pcha....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda mi zwyczajnie, że brakło zwykłego poczucia przyzwoitości :( I tyle.

      Usuń
  3. Być może tej Pani też nikt nie nauczył, że mimo wszystko trzeba odpowiadać za to co się robi...
    Szukając dookoła podobnych sytuacji jest ich naprawdę mnóstwo, ale niektóre to po prostu zwalają człowieka z nóg. Tu matka z dzieckiem, więc wydawałoby się można więcej.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była sytuacja, która mnie zwaliła z nóg. Uświadomiła po raz kolejny, dlaczego rośnie roszczeniowe pokolenie.

      Usuń
  4. Przeczytałam jak na razie tylko ten jeden z Twoich wpisów, ale już wiem, że jesteś wspaniałym nauczycielem. Dziecko tej matki zostaje ograniczone do wizji, że wszystko nam się należy za darmo i wystarczy powrzeszczeć, by to osiągnąć. To, że nauczy się, że "można dowolnie manipulować faktami, aby osiągnąć cel" - tak, tego uczą nas z każdej strony również media, co z kolei jest moim konikiem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger