Lubicie wyobrażać sobie, że jesteście korsarzami mórz i oceanów? A może wolicie wcielać się w rolę dzielnych odkrywców niezbadanych dotąd lądów? Zarówno dla jednych, jak i drugich mam dziś propozycję, opanujcie Tortugę!
Przyszła zima. Wieczory zapadają szybko, czas leniwie płynie przez palce. Śniegu, póki co nie widać (no, może znalazłabym dwa dni, w których krajobraz pokrył się kojącą bielą). Co robić? Grać! Zaprosić wszystkich członków rodziny do stołu, wyciągnąć planszówki i oddać się przyjemności.
Tak się złożyło, że jedną z przybyłych do nas ostatnio pozycji jest prosta gra strategiczna "Bitwa o Tortugę". Chodzi w niej o to, by przejąć jak najwięcej statków przeciwnika i tym samym wygrać wodny pojedynek. Wydaje się proste? I takie w istocie jest, dzięki czemu do zabawy można śmiało zaprosić nawet bystrego czterolatka (nasza Panienka była zachwycona tą pozycją).
Co sprawia, że gra jest wyjątkowa? Oprócz prostych zasad i wciągającej fabuły, urzekło nas samo wykonanie zarówno planszy jak i pionków. Zamiast, tradycyjnych dla takich pozycji, kartonikowych stateczków, w pudełku znaleźliśmy drewniane klocki, na które należało przykleić okręty i fale. W moim odczuciu, dzięki takiemu rozwiązaniu, zyskujemy zabawkę nie do popsucia (sądzę, że będzie nam służyła przez długie, długie lata). Poza tym na pochwałę zasługują przyjemne dla oka ilustracje zamieszczone na samej planszy. Żywe kolory zachęcają do zabawy, aż proszą: zagraj, zagraj!
Jeśli zastanawiacie się właśnie nad prezentem dla własnego dziecka, weźcie pod uwagę i tę propozycję. Warto. Może, tak jak i my, spędzicie kilka miłych chwil na wspólnej rozgrywce 😊
<grajmy> |
cieszę się, że gra się podoba :)
OdpowiedzUsuńale, jeśli mogę, po jeszcze bardziej szczegółowy opis odsyłam nie do Rebela, tylko do Kapitana Kamila :D
Mówisz i masz :D
Usuń