Trzecia klasy szkoły podstawowej jest z wielu względów wyjątkowa. Po pierwsze dzieci nie są już małe, ale jeszcze wcale nie są duże ( choć wśród swoich najstarsze, za chwilę znów będą najmłodsze). Z jednej strony wciąż oceniane opisowo, po wakacjach wkroczą w całkiem nową szkolną rzeczywistość, z ocenami i kartkówkami.
Zamiast znanych już, dzięki czemu bezpiecznych, zajęć zintegrowanych, otrzymają pakiet zupełnie nowych lekcji. I tylko od nas zależy, czy to mityczne nowe będzie straszne, czy okaże się ekscytującą przygodą i niezwykłą wyprawą do świata wiedzy.
Zamiast znanych już, dzięki czemu bezpiecznych, zajęć zintegrowanych, otrzymają pakiet zupełnie nowych lekcji. I tylko od nas zależy, czy to mityczne nowe będzie straszne, czy okaże się ekscytującą przygodą i niezwykłą wyprawą do świata wiedzy.
Tak się złożyło, że za sprawą specyfiki mojej szkoły oraz mojej drugiej specjalizacji, od czasu do czasu mam możliwość współpracować z dzieciakami z "małej podstawówki". Tym razem, ofiarą mej pomysłowości padła właśnie klasa trzecia. W ramach łagodnego przejścia do klasy czwartej uczestniczyli oni np. w zajęciach przeznaczonych dla czwartoklasistów (to nie moja inicjatywa, ale uważam, że słuszna). W ramach tego przejścia padł również pomysł zorganizowania biegu terenowego, podczas którego dzieciaki miałyby sprawdzić umiejętności zdobyte w ciągu minionych trzech lat. To było coś dla mnie :) Niespecjalnie namawiana zabrałam się za planowanie. W porozumieniu z Wychowawczynią trzecioklasistów przygotowałam dziesięć zadań, rozlokowanych w dziesięciu stacjach-punktach.
W dniu biegu wcale nie byłam pewna, czy inicjatywa dojdzie do skutku. Niebo przykryły ciemne chmury, więc z zapartym tchem czekałam na rozwój sytuacji. Ostatecznie wyjrzało słonko (choć pokropił też na nas deszcz, pewnie od tego urośniemy, hehe). Dzieciaki rozentuzjazmowane, nie dały się przekonać, żeby zabawę odłożyć na inny dzień. I dobrze, bo bawiliśmy się przednio. Te emocje. Dokąd jeszcze muszę pójść? Co już zrobiłem? Co jeszcze na mnie czeka? Dla takich chwil warto żyć!
Dziś już wiem, jaki wynik uzyskała klasa. Ale nie zdobyte punkty są najważniejsze. Choć nie pozostają oczywiście bez znaczenia. Istotne jest to, że wszyscy chcieli wypaść jak najlepiej (choć nie zostali posadzeni nad kartkami, a może właśnie dlatego). Że musieli się zmierzyć z zadaniami w zupełnie nowym otoczeniu (które na niektórych podziałało rozpraszająco, a innym nie przeszkodziło w zdobyciu niemal maksymalnej liczby punktów). Dla mnie najbardziej liczy się fakt, że pomimo słabej znajomości możliwości intelektualnych uczniów, udało mi się na podstawie samych wyników ustalić grupę ryzyka dysleksji. Znaczy bieg zdał egzamin :D
Ciekawi zadań? Znajdziecie je poniżej :) A organizacja? No cóż, każdy kto choć raz w życiu uczestniczył w takiej imprezie bez trudu wyobrazi sobie dziesięć rozlokowanych w terenie (w naszym przypadku: na boisku) stoisk. Przy każdym z takich "punktów kontrolnych" uczestnicy mieli do wykonania inne ćwiczenie. Po przejściu całej trasy należało kartę z odpowiedziami oddać prowadzącemu zabawę i głęboko odetchnąć :P
Warto, zawsze warto :-)
OdpowiedzUsuńZ takiego założenia wychodzę :)
Usuń70 % TO DOBRY WYNIK
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :D
UsuńGenialne- zapamiętają na długo, że sprawdzian i nauka to mogą być sprawy przyjemne :)
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję :)
Usuń