4 maja 2015

Rowerowo

W końcu zrobiło się ciepło. Nie żeby tropiki, czy coś w tym rodzaju, ale dość aby oddać się ulubionej rodzinnej rozrywce- rowerowaniu. Co prawda zdarzyło nam się już wspólnie wyjechać w tym sezonie na pobliskie szosy (właściwie to całkiem uczciwe ścieżki rowerowe), ale była to raczej rundka na rozgrzewkę (skromna godzinka w Paniczowym tempie).

Prawdą jest, że niektórym z nas udało się popedałować nieco więcej (Najlepszy Na Świecie Mąż wieczorami odbywa krótkie wypady, a i mnie rodzony tatuś przewiózł jedyne czterdzieści kilometrów po okolicznych wsiach i wioskach, hehe), niemniej wspólnie nie mieliśmy okazji. Korzystając zatem ze sprzyjających warunków postanowiliśmy końcówkę szałowej majówki spędzić na rowerach.

Dokąd można pojechać z dziećmi, żeby było ciekawi i przede wszystkim bezpiecznie? Do parku! W miarę dużego i niekoniecznie blisko. Za to przez cały czas po wyznaczonej ścieżynce :) Wybraliśmy Arturówek (mieszkańcom Łodzi i okolicy znany z kąpieliska i wypożyczalni rowerów wodnych). Byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że chyba pół miasta wpadło na ten sam pomysł. Dopóki nie musieliśmy jechać ulicą, nie było problemu. Znacznie gorzej sprawa się miała na jedynym odcinku, który pozbawiony jest drogi rowerowej (wąska uliczka Skrzydlata, prowadząca wprost do parku). Zapaleńców jazdy jednośladem od groma (ok, jechaliśmy gęsiego, tak się zdarza). Do tego zaparkowane na chodniku samochody i kierowcy pędzący w jedną i drugą stronę (nie mówię, że wszyscy, spora grupa zachowywała się w sposób kulturalny, najgorsi są tacy, którzy muszą się wyłamać). Słabo. Gdyby ktoś pomyślał w przyszłości o wydzieleniu miejsca dla rowerzystów, to byłby bardzo miło.

Nie poddaliśmy się jednak. Dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy, że wszystko jest po staremu i na swoim miejscu, zregenerowaliśmy się i do domu :D Czy warto było, zapytacie. Warto. Teraz już wiemy, że Panicz podrósł na tyle, żeby przy dwudziestu kilometrach wyprawy nie narzekać na zmęczenie :) 


2 komentarze:

  1. Ehhhh no właśnie. My wpadliśmy na wspaniały pomysł, aby jechać z Majuchem do ogrodu botanicznego. My i drugie pół Łodzi, które nie było w Arturówku :P Elastycznie zmieniliśmy plan na spacer na Zdrowiu :)
    Tak więc w pełni Cię rozumiem :) Hehhehe

    ps. Panienka w foteliku pięknie się prezentuje :) Tez musimy taki sprawić naszej damie :) Tylko najpierw mamie trza jaki rower skombinować :) Buziole kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Zdrowie mamy rzut beretem i bardzo często tam jeździmy, dlatego wybraliśmy inny kierunek :D

    PS Poproście o wspólny prezent urodzinowy oraz mamowy i córkowy (dzień matki i dzień dziecka za pasem): rower z fotelikiem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger