źródło: http://inthemiddleseat.com |
Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, skąd taka nazwa, niemniej jednak muszę przyznać, że są oni najbardziej różnorodnym zbiorem. Z łatwością mogę wskazać tych, którzy milczą z zażenowania, tych którzy mają to, mówiąc kolokwialnie, " w nosie" oraz tych, którzy tylko pozornie nie są zainteresowani, a za moimi plecami szepczą i nie mogą się nadziwić.
Najbardziej denerwuje mnie chyba takie właśnie szeptanie. Nie żebym przed cudowną zmianą była mało zauważalna, ale na pewno nie wzbudzałam sensacji i na mój widok nie milkły rozmowy na korytarzu. Dlaczego o tym piszę? Bo myślę, że również w takich nieoczekiwanych sytuacjach powinniśmy naszym dzieciakom pomóc. Bo może nie ma im kto powiedzieć, co wypada, a czego robić nie wolno? I wcale nie chodzi o to żeby były wytresowane i nie miały własnego zdania. Wprost przeciwnie. Niech wiedzą co im się podoba, a co nie. Ale też niech potrafią to kulturalnie i stosownie do sytuacji wyrazić. Nie wiem na ile można przybliżyć zasady dyplomatycznego postępowania, ale może jest jakiś sposób? Mam czas żeby to przemyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)