17 marca 2017

Tabliczka mnożenia? Bingo!

bingo

Panicz uczy się tabliczki mnożenia. Znacie ten ból? Ile razy można powtarzać w kółko to samo (wiem: do skutku, tak nas uczono, ale czy trzeba ten schemat powielać?). Lepiej zadziałać sposobem, a wtedy...BINGO! Liczby same wchodzą do głowy 😏 


Jak każdy rodzic czasami staję przed zadaniem szkolnym, które wydaje się niewygodne i nużące. Doskonale pamiętam, że kiedy sama miałam zapamiętać tabliczkę mnożenia, byłam z niej wielokrotnie przepytywana przez domowników (nic fascynującego). Czasy się jednak zmieniły i nasza świadomość dotycząca przyswajania wiedzy też. Dlatego własnie staram się, by moje dzieci czerpały z nauki radość (stąd choćby pomysł na lapbooki, które możecie obejrzeć <tu>).

Do iloczynów podeszliśmy nieco inaczej. Postanowiłam wprowadzić element rywalizacji i urządziłam zabawę w BINGO (podobne ćwiczenia prowadziłam kiedyś z uczniami, tyle, że wtedy zależało mi na rodzajach gramatycznych rzeczownika, sami zresztą zobaczcie klikając <tu>).  Nawet nie przypuszczałam, że dziecię tak zapali się do propozycji, że bez względu na późny powrót ze szkoły, wymusi przygotowanie zestawu i rozegranie choćby jednej partii.

Czego potrzebowaliśmy do zabawy? Dwóch przygotowanych wcześniej plansz, na których zapisywaliśmy liczby (zalaminowałam w tym celu  kartki podzielone na dwadzieścia pięć pól), suchościeralnych mazaków, plastikowych zakrętek i zeszytu. Zaczęliśmy od rozpisania w zeszycie działań obejmujących mnożenie dające wyniki od 1 do 50. Następnie, zapisaliśmy wybrane spośród nich liczby na planszach. Na nakrętkach umieszczone zostały składniki działania (np.1x5; 4x3 itd.). 

Przystępując do rozgrywki wrzuciliśmy opisane zakrętki do kolorowej torebki. Kolejno losowaliśmy pojedyncze działania. Jeśli wynik znajdował się na naszej planszy, przykrywaliśmy go zakrętką (pod warunkiem, że potrafiliśmy prawidłowo wykonać mnożenie). Przyznam, że zwykle tego nie robię, ale tym razem pozwoliłam synowi na wygranie kilku rund (głównie dlatego, by zachęcić go do dalszych ćwiczeń). Za każdym razem, kiedy nie potrafił podać wyniku, wspólnie zastanawialiśmy się nad działaniem, ostatecznie doprowadzając do podania prawidłowych iloczynów (główka pracowała, aż miło). Kto by pomyślał, że będziemy spędzać popołudnia na tego typu rozrywkach? I to jeszcze proponowanych przez dziecię 😉

Jak sądzicie, przyda nam się jeszcze do czegoś taka gra? Macie pomysły na inne sposoby wykorzystania przygotowanych plansz? 

asia krzemińska





<grajmy>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger