Najtrudniejsze w pracy nauczyciela jest toczenie rozmów. Zarówno z rodzicami, jak i z samymi uczniami. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to sztuka prowadzenia dialogu jest w ogóle jedną z najtrudniejszych umiejętności w życiu każdego człowieka.
Gdyby można było konwersować tylko z osobami, które się lubi. O, to byłoby jakieś rozwiązanie. Życie jednak pisze inne scenariusze i bardzo często stawia na naszej drodze różne postaci, czasem takie, z którymi nie mamy ochoty przebywać w jednym pomieszczeniu, a co dopiero wymieniać się poglądami.
Założyłam sobie w tym roku, że jednak podejmę wyzwanie. Będę zapraszać rodziców moich uczniów po to, aby móc dzielić się spostrzeżeniami. I nie myślcie, że mam zamiar skarżyć, co to, to nie. Mam silne postanowienie przede wszystkim przekazywać pozytywne informacje. Oczywiście, jeśli wydarzy się coś niedobrego, również tego będzie dotyczyła wymiana zdań, ale jednak najważniejsze to dostrzec w drugim człowieku jego jasną stronę i głośno o tym mówić.
A co z tymi uczniami, którzy przysparzają więcej kłopotów niż inni? Widocznie potrzebują więcej uwagi (nie mylić z : więcej uwag), cierpliwości. Być może trapi ich coś, o czym nie wiem, albo nawet sami zainteresowani nie potrafią tego sprecyzować. Pogadamy- zobaczymy. Z każdej sytuacji znajdzie się przecież wyjście :)
A co z tymi uczniami, którzy przysparzają więcej kłopotów niż inni? Widocznie potrzebują więcej uwagi (nie mylić z : więcej uwag), cierpliwości. Być może trapi ich coś, o czym nie wiem, albo nawet sami zainteresowani nie potrafią tego sprecyzować. Pogadamy- zobaczymy. Z każdej sytuacji znajdzie się przecież wyjście :)
Spacerując dziś z dzieciakami (prywatnymi, korzystamy z ostatnich ciepłych dni), pomyślałam sobie, że najtrudniejsi w rozmowie są ci, którzy pokazują światu kolce. Nie dlatego, że można się pokłuć przy bliższym spotkaniu, ale dlatego, że są bardzo samotni. Głęboko wierzę, że w każdej takiej skorupie siedzi sobie piękny, rudy kasztanek i czeka, aż ktoś go w końcu odkryje.
A ja mam czas i będę cierpliwie czekać. I rozmawiać. Bo wiem, że warto.
A ja mam czas i będę cierpliwie czekać. I rozmawiać. Bo wiem, że warto.
Bardzo dobre podejście. :-) Widać Twoje zaangażowanie!
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się :)
UsuńOj tak, młodzież to jedno, ale rozmowy z rodzicami bywają naprawdę trudne. Oprócz "kasztanków" wyróżniłabym jeszcze grupę tych, którzy potakują z uśmiechem, ale tak naprawdę nie słuchają, nie mówią, nie są zainteresowani, niestety...
OdpowiedzUsuńNiestety nie mamy na to wpływu :(
UsuńMam nadzieję, że za kilka lat moje dzieci trafią na takich nauczycieli jak Ty :) a ja będę mogła uważnie słuchać, konsultować, rozmawiać...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Wierzę, że nie jestem osamotniona w poglądach i jest wielu nauczycieli, którym leży na sercu dobra relacja z uczniami :)
UsuńWartościowy blog,mnóstwo pomysłów,niegasnącego chyba zapału. Podziwiać. Ale...czy " pokłóć"?? Pozdrawiam z warmińsko- mazurskiego
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Oczywiście "pokłuć", sama nie wiem jak to się stało, że pojawił się taki "babol". Już poprawione :D
UsuńPozdrawiam.
Ciekawie jest czytać bloga prowadzonego przez kogoś po drugiej stronie barykady uczeń-nauczyciel.
OdpowiedzUsuńDlatego też nominowałam Twojego boga do Liebster Blog Award :) Jeżeli masz ochotę to zapraszam do przyłączenia się do zabawy :)
Dziękuję za nominację :) Chętnie przyłączę się do zabawy, jednak ze względu na to, że dopiero uporałam się z inną nominacją, na pytania odpowiem w komentarzu :D Pozdrawiam.
Usuń