Co mnie podkusiło, żeby koniecznie dziś iść z klasą do kina? Weszłam do tegoż przybytku kultury i oniemiałam. W poniedziałek w moim regionie rozpoczynają się ferie zimowe, więc dziś Cinema City pękało w szwach (widać wiele osób wpadło na pomysł spędzenia miłego dnia w zaciemnionej sali kinowej, zamiast prowadzenia regularnych lekcji).
Prawdopodobnie nie byłoby tego wpisu, gdyby nie to, że zima w tym roku postanowiła jednak przyjść. Jeśli zastanawiacie się, co ma wspólnego pogoda z marzeniami, już spieszę z wyjaśnieniem, że wiele. I bynajmniej nie myślcie sobie, że marzę o lecie. Co to, to nie (choć nie mam nic przeciwko wkładaniu na siebie mniejszej ilości garderoby, niż ma to miejsce w chwili obecnej, hehe). Zasadniczo chodzi o to, że Panicz woli korzystać z zimowych swawoli.
Po wpisie, w którym chwaliłam się Paniczowymi umiejętnościami czytania pytaliście mnie o to, jak wygląda książeczka sylabowa, od czego zacząć? Pomyślałam sobie wtedy, że zamiast rozpisywać się w komentarzach i odpowiedziach umieszczę dodatkowy wpis, który tematu będzie dotyczył. I tak powstawał niniejszy post (błe, po raz pierwszy i chyba ostatni użyłam tego słowa). Kto ma ochotę na naukę czytania, tego zapraszam, hehe.
Wielkimi krokami zbliżają się ferie zimowe. W części szkół dzieciom proponowane są zajęcia, albo przynajmniej opieka. W mojej również. Być może pamiętacie, że na co dzień pracuję ze starszą młodzieżą, niemniej jednak na potrzeby szkolnych dyżurów szykuję się na wygłupy z mniejszymi dzieciakami (w wieku Panicz i bliskiej okolicy tegoż).
Bycie wychowawcą klasy maturalnej to spore wyzwanie. Kiedy ja zastanawiam się, jak moje dzieci zdadzą maturę, oni zachodzą w głowę, czy będzie studniówka. Ech. Ale umówmy się, ma to też swój niewątpliwy urok. W sumie ucieszyłam się, że moje kotki wytrwały w postanowieniu i w miniony piątek bawiliśmy się wspólnie podczas ich balu. Nim jednak do tego doszło, przeszliśmy daleką drogę...
Czytanie książek stanowi w Magicznym Domu swoisty rytuał. Czyta mama, czyta tata,czytają Pisklęta. Każdy ma swoje typy i są one tak różnorodne, że brakłoby chyba miejsca, żeby te różnice opisać, hehe. Poprzestańmy zatem na informacji, że Belfer celuje w fantastykę, Najlepszy Mąż woli historię, a Miśkom serwowany jest konsekwentnie miks. Szczególnie chętnie upłynniamy zatem nasze zasoby finansowe w miejscach, w których można nabyć interesujące nas woluminy.
Jak być może pamiętacie, całkiem niedawno Panicz skończył sześć lat. A że jest dzieckiem, świętującym urodziny pod koniec listopada, postanowiliśmy skorzystać z możliwości rozpoczęcia nauki w klasie pierwszej po ukończeniu przez niego siedmiu lat.
Na temat Jurka Owsiaka i jego Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy napisano już setki, jeśli nie tysiące różnych tekstów. Będę zdaje się stronnicza twierdząc, że przynajmniej połowa jest krzywdząca (na szczęście są i tacy, którzy stoją murem za Owsiakiem). Nie chcę popełnić kolejnego tekstu, w którym opiszę rzewną historię jednego z moich Piskląt, które z aparaturą orkiestrową miało bliski kontakt, choć mogłabym. Zamiast zastanawiać się, co daje mi Orkiestra (częściowo przeczytacie o tym <tu> ), wolę zastanowić się, co ja mogę zrobić dla niej.
Tak mówi o sobie i swojej nowej kapeli bohater drugiej części śląskiej powieści o superbohaterze Jakuba Ćwieka. Jeśli spodziewacie się znaleźć tu rzetelną recenzję, to być może spotka Was zawód. Co prawda połknęłam "Faceta w czerni", a nawet zdążyłam przetrawić. Nie tyle jednak chciałam się z Wami podzielić spostrzeżeniami związanymi z samą powieścią, ile moimi literackimi (choć nie tylko) skojarzeniami i wspomnieniami wywołanymi lekturą :) Gotowi? Ruszajmy zatem.