2 lutego 2015

optymiści mają łatwiej :)


źródło: mickiewicz.sail.pl
Oprócz ukochanej fantastyki, sięgam czasem po literaturę dla "panienek z dobrego domu". Nic już na to nie poradzę, że pałam ciepłymi uczuciami do Musierowicz i jej Jeżycjady. A tak się szczęśliwie złożyło,że najnowsza część opowieści trafiła ostatnio pod dach Magicznego Domu (nie moja osobista, ale to akurat nie gra większej roli). "Wnuczka do orzechów" zawładnęła moimi myślami na całe półtora dnia (została pożarta i tyle). Warto było :)
Tym razem, obok znanych nam już Borejków (tudzież np. Pałysów, czy Robrojków- zależnie od tego, kogo poślubiła jedna z czterech córek Ignacego i Mili), poznajemy dorastającą Dorotkę Rumianek. Skromną, acz zaradną i samodzielną pannice, która wraz z dwiema babciami zamieszkuje podpoznańską wieś. Dziewczę to, obdarzone twardym, acz romantycznym charakterem, znajduje pewnego dnia "miastową", która biegnąc przez las nie spostrzegła złamanej belki w mostku i z niego spadła, uszkadzając przy tym dotkliwie łydkę. Ową pechową biegaczką okazuje się Ida (dla niektórych Sierpniowa, hehe), to córka starszych państwa Borejków, która ma najbardziej ognisty charakterek (o czym dokładnie przekonał się Marek, jej mąż, bowiem poniekąd w wyniku małżeńskiej kłótni Idusia wybiega z domu i pakuje się w tarapaty).
źródło: borejkowie.blog.onet.pl

Temperamentna awanturnica postanawia odpocząć u swojej wybawicielki i spędza rozpoczęty właśnie urlop  na wiejskich rozkoszach. Przy okazji knuje intrygę, w ramach której chce pocieszyć swego siostrzeńca Ignacego (który rozstał się z dziewczyną i przeżywa w związku z tym załamanie), ale czyni to dość nieskutecznie (choć to niewłaściwe słowo, bo młodzi, choć nie obdarzą się gorącym uczuciem, to jednak zostaną przyjaciółmi). Tymczasem nieoczekiwanie plan ulegnie zawikłaniu i małomówna panna Rumianek zawróci w głowie Józinkowi (rodzonemu synowi poszkodowanej). Młody mężczyzna, równie stateczny i konkretny jak ojciec spotka na swej drodze uroczą Dorotkę i zrobi wszystko, aby zdobyć jej względy.

Ostatecznie historia zakończy się happy endem (u tej autorki i w tym cyklu nie mogło być inaczej, hehe). I o to chodzi. Od pierwszej przeczytanej literki wiedziałam o tym przecież. Stała dawka optymizmu i wiary w ludzi została dostarczona, to pewne. Jest jeszcze jedna pewna rzecz: Musierowiczowa jest ze mną od podstawówki i chyba zostanie, aż do śmierci, hehe. O Jeżycjadzie pisałam na maturze i podczas egzaminów na studiach. Wszystko pięknie się udało. Więc czemu teraz nagle się od Pani Małgosi odwrócić? Powiem więcej, kiedy Jaśnie Panienka podrośnie, mam nadzieję, że przejmie moją sympatię do rodu Borejków. Bo w naszej rodzinie pewne rzeczy przechodzą z matki na córkę :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Copyright © 2016 zakręcony belfer , Blogger