Graliście kiedyś w "Państwa i miasta"? Mnie się zdarzyło :) Nawet nie raz. Wyobraźcie sobie, że nawet dziś dzieciaki wiedzą o co w tej grze chodzi (pozwolę sobie na postawienie śmiałej tezy, iż nadal się w to grywa). Dla tych którzy nie pamiętają. krótkie przypomnienie.
- Rysujemy tabelę w poprzek kartki (najlepiej A 4, ale może być dowolny inny format).
- Nasza tabela powinna zawierać kolumny zatytułowane: państwa, miasta, rośliny, zwierzęta, rzeczy, imiona i suma (oczywiście dozwolone są wszelkie kombinacje i warianty, w zależności od fantazji graczy).
- Kolejne osoby literują "w myślach" alfabet.
- Zadaniem wyznaczonego uczestnika jest powiedzenie: STOP. Osoba, która myślała alfabet wypowiada na głos literę, na której się zatrzymała.
- Wszyscy gracze uzupełniają poszczególne kolumny tabeli kierując się podaną literą. Kto pierwszy, ten lepszy :)
- Osoba, która uzupełniła tabelę jako pierwsza odlicza do dwudziestu, po czy wszyscy sprawdzają głośno wyniki uzupełnianki.
- Na koniec podliczamy punkty (zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami).
Proste, prawda? A gdyby tak zamiast standardowych kategorii umieścić np. : środek stylistyczny, rzeczownik, przysłówek, autor, tytuł? Zaczyna robić się mniej oczywiście. Ale to nic.
Tak się złożyło, że zapowiedziałam na dziś sprawdzanie pierwszego etapu projektu blogowego. Już wczoraj zajrzałam do niektórych wpisów i uznałam, że koniecznie musimy je dziś omówić. Bardzo chcę postawić później dobre oceny, więc praca musi być wykonana rzetelnie. A żeby tak było, moi blogerzy muszą wiedzieć, jakie popełniają błędy oraz czego od nich konkretnie oczekuję. Wspaniałomyślnie moje kotki zaproponowały, że w trakcie indywidualnych konsultacji, zagrają właśnie w "Państwa i miasta". Oczywiście zmieniliśmy kategorie na pasujące do zajęć polonistycznych i zaczęło się. Przyznam, że radzili sobie całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze. To zaskakujące, jak wiele udało się im zapamiętać. HURA. Praca nie poszła na marne :)
Nie myślcie jednak, że taka rozgrywka może trwać w nieskończoność. Nie może :D W trakcie drugiej godziny zajęć zobaczyłam na niektórych twarzach oznaki zniechęcenia i znużenia. Zmieniliśmy więc grę na ...wisielca. Z tą tylko różnicą, że odgadywać trzeba było powiedzenia i przysłowia :)
Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że dobra zabawa i nauka nie wykluczają się :) Podobnych wniosków i Wam życzę :)
PS Przy okazji tego wpisu znalazłam w sieci taką ortowersję gry w wisielca. Całkiem dobry pomysł :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)