To, że jestem ostatnio nieco poirytowana łatwo zauważyć. Muszę Wam przyznać, że z całego roku szkolnego najbardziej nie lubię maja. Powód jest prosty - mam wtedy najwięcej pracy. A tegoroczny maj bije wszystkie poprzednie na głowę. Ale nie o tym chciałam przecież pisać :) Przede wszystkim chciałam się skupić na nowym projekcie moich kochanych kotków.
W normalnych warunkach denerwuje mnie narzekanie, a w tak trudnych, jak obecnie, denerwuje mnie sto razy bardziej. Nie zniosłam więc kolejnego marudzenia na temat tego, jak brzydkie jest nasze miasto i postanowiłam przeciwdziałać. Nie będę oczywiście nikogo na siłę przekonywać, jak jest pięknie. Rzeczywiści, mieszkamy na placu budowy. Przemieszczenie się z jego jednego końca w drugi wymaga niemal cudu. Wszystko się zgadza, a jednak... Kiedyś remonty się skończą i będzie pięknie (taką mam przynajmniej nadzieję). Nie czekając jednak na wiekopomną chwilę musimy szukać piękna w tym, co mamy.
A wcale nie mamy mało. Wystarczy wyjść na ulicę, jedną z wielu, przy których powstały wielkoformatowe projekty fundacji Urban Forms (przy okazji ostatniej nocy muzeów można było wybrać się na wycieczkę autobusową szlakiem łódzkich murali). W miejscach szarych plam na nieatrakcyjnych elewacjach pojawiły się prawdziwe dzieła sztuki. Ot, choćby babka z "Aeroplanu" Tuwima (ulubione malowidło Panicza, a jakże). Mało? Jedziemy dalej.
Zupełnie dosłownie jedziemy. Można przecież wybrać się "Koleją w Łódzkie". Taki program oferują nam przewozy regionalne. Za zupełną darmochę odwiedzacie, pod opieką przewodnika turystycznego, różne ciekawe miejsca regionu. Łowicz, Rogów, Spała. Macie ochotę? Warunek jest jeden. Zajmujecie miejsce siedzące w przygotowanym na tę okoliczność składzie i już :) Pierwsza wyprawa tego sezonu za nami, ale pozostało nadal trzynaście :) Jeszcze mało?
Możemy w końcu odwiedzić jedno z dość licznych muzeów. Wiem, wiem. Powiecie, że w porównaniu z wystawami proponowanymi w innych miastach, te u nas wypadają blado. Możliwe, ale jeśli ich nie zobaczycie, nie będziecie mieć porównania. Poza wszystkim, z tego co mi wiadomo, niektóre z naszych przybytków kultury są unikatowe na skalę krajową. Choćby takie Muzeum Animacji. Szukajcie, a znajdziecie :)
I tu zaczął się pomysł na zadanie dla moich dzieci. Jako jedyni, moi osobiści wychowankowie, nie zostali zobligowani do prowadzenia bloga. I tak sobie pomyślałam, ze może odwiedzą kilka kulturalnych miejsc. Przecież miesiąc czasu na trzy obiekty to sporo. Ustaliliśmy zatem taki plan działania.
- Odwiedzają trzy muzea.
- W każdym kolejnym tygodniu przedstawiają jeden bilet wstępu (pieczątkę albo jakiś inny dowód, że byli i widzieli,hehe).
- Sporządzają krótką notatkę z obejrzanych wystaw (może z reprodukcjami, zdjęciami, czy sama nie wiem jakimi jeszcze ozdobnikami).
- Dostają dobrą oceną.
Proste? Proste. I oni zrobią ze sobą coś konstruktywnego (taką mam nadzieję). I ja będę zadowolona, że lepiej poznają swoją "małą ojczyznę" (strasznie patetyczne określenie, ale niech już zostanie).
A jeśli nadal będę twierdzić, że beznadzieja, szarość i nuda, to może niech się rzeczywiście wyprowadzą gdzieś indziej. I tam zatęsknią do tego, co oswojone było i sercu bliskie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)